E-Literaci - pokoje wspóczesnej literatury pięknej


Doącz Do Nas

Zaloguj siś by mieć dostęp do całości serwisu

Na forum: PISZEMY POPRAWNIEWiersz BiałyPantum -warsztatyWiersze czytane o porankuŻYCZENIA WIELKANOCNEUrodziny Jurka ŻochaZakończenie konkursu "Kartka wielkanocna"Wiersz jako krótka forma-warsztatyRok 2024 Rokiem Czesława MiłoszaRymy-Warsztaty

Jan 12
2023


twitter

spacer
dodany przez Jadwiga Lowkis-babajaga o godz. 20:29:23
https://i.postimg.cc/J7qhSS3P/324470225-1590492748054724-8082744262932785812-n.jpg
 
Siódmy stycznia, sobota rano, za oknem mgła okryła domy i drzewa. W planie mam zwiedzanie miasta. Organizatorem jest PTTK. Westchnęłam tylko, bo ten sobotni poranek miał wyglądać pogodniej, a tu mżawka i trzy stopnie na termometrze. Szybki prysznic, kawa przed wyjściem, spakowany plecak z wodą i pączkami, które dzień wcześniej upiekłam. Świeże były pyszne, dzisiaj są tylko dobre, a w południe zapewne będą już czerstwe. Spotkanie zaaranżowano pod katedrą w pobliżu fontanny Pauckscha o dziesiątej rano. Jak tu się ubrać, żeby nie zmarznąć, ewentualnie nie przegrzać. Zawsze mam z tym dylemat. Do punktu docelowego zawiózł mnie mąż, po drodze zgarnął dwie moje koleżanki, które podobnie jak ja, uwielbiają piesze wycieczki. Na miejscu byłyśmy parę minut przed zbiórką. Ku naszemu zaskoczeniu zebrała się dość spora grupa spacerowiczów, przeszło stówa. Sam organizator był tym faktem zaskoczony. To znak, że takie wycieczki powinny być organizowane i nie należy ich zaprzepaszczać.
 
Nasze gorzowskie wycieczki pt. „Zwiedzamy Gorzów Wlkp.” organizowane są zawsze w pierwszą sobotę miesiąca przez prezesa Zbigniewa Rudzińskiego – PTTK. Na wstępie lista obecności w obiegu, kilka słów od organizatora w kontekście regulaminu, zdjęcia grupowe, kilka fotek znienacka.
 
W skupieniu wysłuchałam, co ma nam przewodnik wycieczki do zakomunikowania.
 
– W tym roku urząd miasta nie pokrywa przejazdów za bilety komunikacji – usłyszeliśmy w punkcie pierwszym.
 
Widać doszli do wniosku, że jest to zbyteczny manewr, ponieważ gros osób posiada bilety miesięczne, a większość uczestników uprawniona jest do korzystania z biletów ulgowych.
 
Trasa ma przebiegać Pogórzem Wieprzyckim przez Chróścik i Łupowo.
 
Gorzowski przewodnik rozpoczął spacer od przybliżenia trasy i zaproszenia do przejażdżki tramwajem do Wieprzyc.
 
Dojechaliśmy do dzielnicy Wieprzyce, jest to końcowy przystanek na obrzeżach miasta.
 
Zahaczyliśmy o park, w którym kiedyś był cmentarz, o czym przypomina umieszczona tablica pamiątkowa: „Teren dawnego cmentarza niemieckiego”.
 
Przewodnik w kilku słowach nakreślił nam historię dzielnicy Wieprzyce i dlaczego właśnie tak została nazwana. Dla rozluźnienia odbyło się losowanie zielonych kubeczków, na których widnieje napis „#StądJestem” – a poniżej napisu ilustracja „stado białych owiec”.
 
Ja oczywiście niczego nie wylosowałam, nigdy nic nie wygrywam. Może to i dobrze, niepotrzebny balast do niesienia. Nie z tytułu wagi, lecz niewygody, nie miałabym go gdzie schować. Owszem, miałam mini plecaczek na plecach, który zapakowałam prowiantem, nic bym już tam więcej nie wcisnęła.
 
 
 
Ruszyliśmy w kierunku szkoły podstawowej nr 12 ulicą Dobrą W pobliżu szkoły znajduje się osiedle domków jednorodzinnych, a tuż za nim las ze ścieżką zdrowia. Część zalesionego terenu stanowi rezerwat przyrody. I właśnie tam się skierowaliśmy.
 
Ulica Dobra – moja ulica. Tutaj mieszkałam od urodzenia. Teraz zmieniła się nie do poznania. Czy na korzyść, pewnie tak, lecz ja zapamiętałam ją inaczej.
 
Zerknęłam na podwórko szkolne, tutaj mieszkałam z rodzicami i bratem. Mojego domku już tam nie ma, zburzono go, a teren zagospodarowano na plac zabaw. Sentymentalne ukłucie z nutką melancholii dotknęło mego ciała.
 
Z zaciekawieniem rozglądałam się po osiedlu, zmieniło się nie do poznania.
 
Droga do lasu – to do pokonania spora górka, niby niezbyt wysoka, ale wyczerpująca. Z trudem pokonywałam ten szlak. Chociaż udawałam, że to dla mnie pestka, ale łapałam się na tym, że brakowało mi powietrza i kręciło mi się w głowie. Tłumaczyłam to nadmiarem tlenu w lesie. Zawsze tak się dzieje, gdy wybieram się na leśne podboje. Głęboki wdech kilka razy załatwił sprawę. Pomyślałam tylko, to już nie na moje siły.
 
„Gdzie ty się porywasz, kobieto” – sfrustrowałam sama siebie, ale chęć pójścia na spacer był silniejszy od rozsądku. Zresztą wszyscy wszędzie powtarzają: „ruch to zdrowie”, więc ja za przykładem tego przysłowia staram się ruszać jak najwięcej.
 
Ścieżka przez las była wąska i nierówna. Z prawej strony była dość wysoka, stroma górka, pod stopami śliska ściółka z liści i korzenie, należało iść ostrożnie. Szliśmy gęsiego. Kontakt z naturą bywa kojący na organizm i właśnie tak się czułam, rozluźniona i pozbawiona hormonu stresu. Czytałam kiedyś, że wystarczy trzydzieści minut codziennej przechadzki, by znacząco obniżyć ryzyko zawału serca. Ostatnio odczuwałam ucisk właśnie w tej okolicy i dlatego zdecydowałam się na zdrowotny spacer. Co prawda spacer z doskoku to nie to samo co codzienny trening, ale... muszę się bardziej zdyscyplinować.
 
Szliśmy w milczeniu, niby znałam te tereny z dzieciństwa, wielokrotnie bawiliśmy się z koleżankami i kolegami w podchody, przemierzając las wzdłuż i wszerz, to jednak teraz odkrywałam jego walory jakby na nowo. Zmienił się nie do poznania. Mały zagajnik, który owocował w maślaki, zmienił się w dorosły las. Żył naturalnym życiem, las, gdzie wraz z ojcem wybierałam się na podgrzybki i prawdziwki, niczym nie przypominał tamtego sprzed lat.
 
Krótki odpoczynek na polance, łyk wody i mały gryz kanapki to nie przerwa, to czekanie na dołączenie grupy turystów, którzy szli wolno gęsiego, a była nas przecież pokaźna grupa, która liczyła przeszło sto osób. Nawet nie wiem, czy ci ostatni słyszeli o czym prawi przewodnik – zapewne nie, ponieważ mówił bez mikrofonu. Zapomniał załadować baterie. Podejrzewam, że nie wszyscy byli ciekawi co ma nam do przekazania, większość z nich wybrała się tylko na spacer po lesie.
 
Chróścik, dawniejsza wioska za Wieprzycami, od 1977 roku została włączona jako dzielnica do Gorzowa, o czym i ja nie wiedziałam. Znajduje się tutaj zakład utylizacji odpadów wraz ze składowiskiem odpadów. Dzielnica ma charakter i zabudowę typu wiejskiego. Jako dzieci często biegaliśmy lasem do Chróścika i z powrotem i nie było to tak daleko. Teraz trasa wydawała się dłuższa, bo przewodnik specjalnie prowadził nas okrężną drogą.
 
Ku mojemu zdziwieniu las wieprzycki oddzielony został od lasu Chruścika obwodnicą, na której zrobiłyśmy sobie pamiątkowe zdjęcie.
 
Po zejściu z obwodnicy weszliśmy do lasu po drugiej stronie. Daleko w polu widniał dawny budynek stacji kolejowej PKP zarośnięty chwastami.
 
Zatrzymaliśmy się koło zabytkowego dębu, którego średnica wynosiła 490 cm. Dla uwiarygodnienia przewodnik wraz z pomocnikami zmierzyli obwód dębu. Drugi dąb miał obwód 464 cm. Zatrzymaliśmy się nad korytem wąskiej rzeczki, która nazywała się Łupnica. Kiedyś był tam Staw młyński,w którym zbierano wodę z Łupicy w XVI wieku na potrzeby młyna (jednokołowy). Spłonął on z powodu suszy i braku wody do gaszenia pożaru. W 1789 roku oberwanie chmury zniszczyło całą wieś, wówczas powiększono akwedukt wodny. Ludność wyprowadziła się z wioski, a nowi osadnicy nie chcieli zasiedlać tych ziem w obawie przed powtórką.
 
W Chróściku zatrzymaliśmy się koło zabytkowego kościoła św. Józefa z 1871 roku, murowanego z czerwonej cegły z sześciobocznym prezbiterium. Obok w grupie pomnikowych dębów widniał zniszczony, kamienny pomnik wzniesiony ku czci mieszkańców poległych w I wojnie światowej. Chociaż w ten sposób została uwieczniona ich pamięć. (Kiedyś mówiono: „poległ kapitan, sierżant, a o zwykłych szarakach nikt nie wspomniał”). Następnie skierowaliśmy się w kierunku wioski Łupowo, właśnie tutaj dopływa leśna rzeczka Łupna.
 
Udaliśmy się na dworzec PKP, pociąg do Gorzowa odjeżdżał o 14,30 – jedna stacja kolejowa do przejechania (bilet 4,50 zł). Mieliśmy więc chwilę na drugie śniadanie i uzupełnienie płynów. Poczęstowałam moje koleżanki pączkami, jak przepuszczałam, o tej godzinie już nie były takie pyszne jak poprzedniego dnia. Podejrzewam, że z grzeczności pochwaliły moje kulinarne zapędy.
 
Mąż przyjechał po mnie i moje koleżanki na dworzec. Postarał się i ugotował obiad. Ja, wyczerpana pozytywnie, byłam bardzo zadowolona z leśnej wycieczki. Mam nadzieję powtórzyć ją niebawem.
 
 
 
Jadwiga Łowkis
 

Tylko zalogowani użytkownicy mog? czytać i dodawać komentarze
Dołaczył/ła:
04.05.2010
17:29:18

Miasto:
Gorzów Wlkp
Data urodzenia:
-

Zarejestruj się by mieć dostęp
do wszystkich opcji serwisu.
Informacje:
» Tekst czytany był: 331 razy.
» Dodano 7 komentarzy do tekstu.
» Tekst lubi 1 osób.

Sprzedam powierzchnie reklamową na portalu www

Muzyka i Edukacja > Ksiąki > Czasopisma

Zapraszam do kontaktu
Użytkowników Online
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online

Nieaktywowany Użytkownik: 0
Najnowszy Użytkownik: ~PaulinaSmith

PRAWA AUTORSKIE ZASTRZEZONE

Copyright © E-Literaci.pl Kwiecień 2010 - 2024
Witryna jako całości i poszczególne jej fragmenty podlegają ochronie w myśl prawa autorskiego
wykorzystywanie bez zgody właściciela całości lub fragmentów serwisu jest zabronione
Serwis powstał wg pomysłu Barbary Mazurkiewicz

Serwis literacki E-Literaci dedykuje wnuczce Nikoli, gdyż powstał w dzień jej urodzin.
Serwis, zarejestrowany w Sądzie tytułem prasowym, jako Dziennik.

26,906,938 Unikalnych wizyt
Redaktor naczelna - Jadwiga Bujak
Administrator - Jadwiga Łowkis (babajaga)