Zaloguj siś by mieć dostęp do całości serwisu
Feb
15
2022 |
Z korespondencji prywatnej studenckich lat
dodany przez Wlodzimierz Nikonowicz o godz. 19:06:37 A
A
A
Z korespondencji prywatnej studenckich lat Bożenko, Przewrotność kobiet nie zna jednak granic, Bo o tym, że napiszę, nie mówił że-m nic a nic. Wiesz dobrze, że tak było. Nie zaprzeczaj proszę, Albowiem nieprawdy, jak i Ty, nie znoszę. Prawdą jest natomiast, że Twe śliczne usta, Roześmiane i wielkie, jak czerwona chusta, Mówiły coś o liście. Ale ja milczałem. Ba, nawet głową nie potakiwałem. Dopiero gdy dostałem Twoją kartkę miłą, Serce moje, tak twarde, szybko się skruszyło, Skreślić słówek parę więc postanowiłem. Wiesz, że na praktykach ja w Czechach bawiłem ( Zresztą stamtąd do Ciebie pocztówkę wysłałem, Ale nie wiem, czy doszła). Zatem pamiętałem, Że została w Poznaniu bliska mi istota, Która chociaż przemiła, wcale nie jest złota. Muszę jednak powiedzieć, że mi brakowało Twej dziewczęcej twarzyczki. Raz mi się zdawało, Że widzę Ciebie, jak mała, cicha, drżąca, Lecz jasna, niczym nocą, światełko miesiąca Stoisz tuż koło mnie. Oczy więc zwróciłem Szybko w ową stronę, lecz nie zobaczyłem Nic, jeno smutną pustkę wokół siebie I gwiazd miliony błyszczących na niebie, Które do mnie kolejno wesoło mrugały, Jakby moją duszę pocieszyć się starały. Mróz coraz to tężał. Wróciłem więc do domu 1) O swym przykrym uczuciu nie mówiąc nikomu. A w hotelu wesoło, cieplutko i gwarnie. Każdy co do ładniejszej dziewczyny się garnie. (Bo trzeba rzec, iż było mnóstwo dziewcząt zgrabnych O dłoniach delikatnych i licach powabnych). Nikt nie chce czasu cennego marnować. Stara się więc rozmową zainteresować I rozprawia o sobie, jaki to zuch z niego, Gdzie bywał i co robił w swym życiu dobrego. Dziewczę natomiast patrzy i spokojnie słucha. I co czas pewien głośnym swym śmiechem wybucha. Okolica gdzie-m mieszkał, to cudo zaiste. Wokół lasy i góry, i powietrze czyste. A wszystko przysypane świeżym białym puchem. Rzekłbyś, że okryte śniegowym kożuchem. Warunki więc do jazdy na nartach wspaniałe. Zatem dwa razy za dnia sobie korzystałem Z białego szaleństwa, co go zima miła Polsce w obecnym roku nieco poskąpiła. Wracałem do ojczyzny chudy, lecz wesoły, Wygłodniały, zmęczony i z pieniędzy goły. Lecz dla ludzi, z którymi przeżyłem niemało, Pojechałbym raz drugi, jeśli by się dało. No cóż, polubiłem miłych osób kilka Z którymi dla mnie drogą była każda chwilka. I choć że-m był szczęśliwy, przecież zagubiony. Wiedziałem, że już wkrótce w różne świata strony Przyjdzie nam odjechać, nie spotkać się być może. Jestem teraz w Toruniu. I o każdej porze Wybiegam często w przyszłość moimi myślami. Kiedy wreszcie będziemy pośród ludzi – sami. Kiedy znowu usłyszę Twój głos lekki, śpiewny, Poczuję wzrok utkwiony we mnie – piękny, gniewny. Do woli nacieszę łakome oczy moje I różane policzki ucałuję Twoje. Pisane w sobotę 23 lutego 1980 roku. Autor: Włodzimierz Nikonowicz Tylko zalogowani użytkownicy mog? czytać i dodawać komentarze |
Autor: Wlodzimierz Nikonowicz
Dołaczył/ła: 20.05.2021 09:05:00 Miasto: - Data urodzenia: - Zarejestruj się by mieć dostęp do wszystkich opcji serwisu. Inne teksty autora: Riposta...
Pamięci mojej Mamy...
Z korespondencji prywatne...
Marzenie...
Non possumus*...
Prośba do Jednej...
Moja spowiedź...
Marzenia o trzeżwości nar...
Nostalgia...
Alergia...
Na czepialskiego...
» wszystkie teksty Informacje: » Tekst czytany był: 377 razy. » Dodano 7 komentarzy do tekstu. » Tekst lubi 2 osób. |
Użytkowników Online
Gości Online: 2 Użytkownicy Online: ^Kasia Dominik Nieaktywowany Użytkownik: 0 Najnowszy Użytkownik: ~PaulinaSmith |